Lekarze każą się szczepić, ale sami często unikają szczepień. Dlaczego?

Lekarze każą się szczepić, ale sami często unikają szczepień. Dlaczego?

Wstęp – nadciąga sezon grypowy i strach przed COVID-em

Jesień zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nią powraca temat szczepień. Ministerstwo Zdrowia ostrzega przed wirusem grypy, media przypominają o zagrożeniu COVID-em, a kampanie reklamowe powtarzają jak mantrę jedno słowo: „szczepienie”. Spoty w telewizji, artykuły w prasie i konferencje prasowe ekspertów przekonują obywateli, że jedyną drogą do bezpieczeństwa jest przyjęcie kolejnej dawki preparatu.

Problem w tym, że coraz więcej osób zadaje sobie pytanie, które brzmi niczym oskarżenie: skoro szczepienia są takie ważne, to dlaczego sami lekarze – grupa, która najgłośniej namawia do przyjęcia zastrzyku – często nie szczepi się wcale?


Lekarze jako ambasadorzy szczepień

To właśnie środowisko medyczne stało się głównym ambasadorem szczepień. To lekarze, pielęgniarki i epidemiolodzy występowali w mediach, tłumacząc, że preparaty są „najlepszą bronią” w walce z wirusami. To oni stali na pierwszej linii frontu podczas pandemii, przekonując nieprzekonanych i uspokajając zaniepokojonych pacjentów.

Zaufanie społeczne wobec lekarzy miało być gwarancją skuteczności kampanii. Jeśli autorytet w białym kitlu mówił: „szczep się”, pacjent miał nie zadawać pytań, tylko podwinąć rękaw.


Pacjenci pytają: „A Pan, Pani Doktor się zaszczepił?”

Sielanka kończy się w momencie, kiedy pacjent, zachęcony przez lekarza, pyta wprost: „A Pan Doktor też się zaszczepił?”. Odpowiedzi bywają różne. Jedni mówią otwarcie, że tak. Inni przyznają, że nie widzą takiej potrzeby. Jeszcze inni odpowiadają wymijająco albo zmieniają temat.

W praktyce okazuje się, że w wielu placówkach medycznych odsetek zaszczepionych pracowników jest zaskakująco niski. Szacunki wskazują, że w niektórych szpitalach szczepi się zaledwie 30–40 procent personelu. To dużo mniej, niż można by się spodziewać po grupie, która przecież najlepiej zna ryzyka i zagrożenia.


Dlaczego lekarze sami nie chcą się szczepić?

1. Brak obowiązku

W Polsce lekarze nie mają prawnego obowiązku szczepienia się przeciw grypie czy COVID-owi. Zalecenia istnieją, ale decyzja zawsze jest indywidualna. Skoro system nie zmusza – wielu nie widzi powodu, by działać na własną rękę.

2. Krytycy skuteczności szczepionek

Lekarze doskonale wiedzą, że szczepionki przeciw grypie są co roku tworzone w oparciu o prognozy dotyczące krążących szczepów wirusa. Czasem trafiają idealnie, a czasem – dużo gorzej. W efekcie skuteczność bywa ograniczona, co sprawia, że część medyków po prostu wątpi w sens takiej profilaktyki.

3. Ostrożność wobec farmakoterapii

Paradoksalnie wielu lekarzy w życiu prywatnym unika leków i medykamentów. Stosują je tylko wtedy, gdy są absolutnie konieczne. Jeśli mają szansę obejść się bez dodatkowej iniekcji, często z niej rezygnują.

4. Wiara w naturalną odporność

Lekarze, którzy od lat pracują z pacjentami, często uważają, że ich układ odpornościowy jest wystarczająco „zahartowany”. Skoro nie raz mieli kontakt z wirusami i organizm dawał sobie radę, to dlaczego miałoby być inaczej teraz?

5. Zbyt słaba kampania wewnętrzna

O ile pacjentów bombarduje się komunikatami o szczepieniach, o tyle w samych placówkach medycznych akcje informacyjne dla personelu bywają słabe lub wręcz nie istnieją. Brakuje darmowych szczepień w dogodnym czasie, mobilnych punktów w szpitalach czy realnej motywacji.


Niewygodna prawda i kryzys zaufania

To wszystko prowadzi do sytuacji, w której lekarze głoszą jedno, a robią drugie. Publicznie zachęcają pacjentów, a prywatnie rezygnują z ochrony, w którą sami nie do końca wierzą. Ten rozdźwięk jest szczególnie widoczny teraz, gdy społeczeństwo coraz krytyczniej patrzy na działania rządu i instytucji zdrowia publicznego.

Bo skoro lekarze – najlepiej poinformowana grupa w kraju – nie widzą potrzeby szczepienia, to dlaczego zwykły obywatel miałby traktować to jako priorytet?


Lekarze kontra społeczeństwo – różne standardy

Dla wielu pacjentów to jawna hipokryzja. „Nakazują mi, a sami nie robią tego, co zalecają” – mówią. To budzi bunt i podważa sens całych kampanii prozdrowotnych.

Lekarz, który nie świeci przykładem, staje się symbolem systemu, w którym zasady obowiązują tylko jedną stronę – społeczeństwo. Władze naciskają na zwykłych ludzi, by przyjmowali kolejne dawki, a tymczasem sami medycy stoją z boku.


Czy lekarze wiedzą coś, czego nie mówi się pacjentom?

To pytanie pada coraz częściej. Brak spójności w komunikatach sprawia, że pacjenci zaczynają snuć własne teorie:

  • Czy lekarze mają wiedzę o ograniczonej skuteczności preparatów?

  • Czy obawiają się skutków ubocznych bardziej, niż publicznie przyznają?

  • Czy może po prostu wiedzą, że ryzyko powikłań choroby w ich przypadku nie jest aż tak wysokie?

Brak jednoznacznych odpowiedzi tylko potęguje podejrzliwość.


Społeczne konsekwencje rozdźwięku

Kiedy społeczeństwo dostrzega, że lekarze nie postępują zgodnie z własnymi zaleceniami, efekty są poważne:

  • spada zaufanie do autorytetów,

  • maleje liczba zaszczepionych pacjentów,

  • rośnie popularność teorii spiskowych,

  • kryzys wizerunkowy dotyka całej służby zdrowia.

Wizerunek lekarza jako wzoru do naśladowania zaczyna pękać, a pacjenci czują się oszukani.


Co mogłoby zmienić sytuację?

Rozwiązania są dwa – i oba wymagają odwagi:

  1. Pełna transparentność – środowisko medyczne powinno jasno komunikować, dlaczego część lekarzy nie szczepi się i jakie mają ku temu powody. Tylko szczerość odbuduje zaufanie.

  2. Równe standardy – jeśli społeczeństwo ma obowiązek (np. w formie presji medialnej), to samo powinno dotyczyć lekarzy. W przeciwnym razie każda kampania skazana jest na porażkę.


Podsumowanie – szczepienia a hipokryzja systemu

Sezon grypowy zbliża się wielkimi krokami, a temat szczepień znów dzieli społeczeństwo. Jedno jest pewne: dopóki lekarze będą nakłaniać pacjentów do szczepień, a sami nie będą świecić przykładem, dopóty ludzie będą zadawać to samo pytanie:

„Dlaczego każą nam się szczepić ci, którzy sami tego unikają?”

To pytanie może okazać się dla całego systemu ochrony zdrowia znacznie groźniejsze niż sama grypa czy COVID, bo podważa fundament – zaufanie do lekarzy i instytucji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Exit mobile version