Pokolenie lęku – jak politycy i media odebrali dzieciom poczucie bezpieczeństwa
Dwa lata pandemii. Dwa lata mówienia dzieciom, że jeśli nie założą masek, jeśli nie będą myły rąk dwadzieścia razy dziennie, to umrą albo zabiją własnych dziadków. Wmawiano im, że każdy kontakt to ryzyko, że każdy oddech może być zagrożeniem. Nie mogli się bawić, spotykać, oddychać świeżym powietrzem bez strachu. Dziś, po tych wszystkich miesiącach, mamy pokolenie dzieci, które wciąż się boją – tylko że teraz boją się czegoś innego.
Od ponad dwóch lat w tle codziennego życia rozbrzmiewa jeden przekaz: wojna. W telewizji, w internecie, w rozmowach dorosłych. „Tatuś pojedzie na wojnę”, „brat pojedzie na wojnę”, „będzie wojna z Rosją, z Niemcami, z kimś tam”. To słyszą dzieci – każdego dnia. Ich świat stał się miejscem, w którym strach jest normą, a spokój wyjątkiem.
Dzieci żyją w ciągłym stresie, a dorośli udają, że nic się nie dzieje
Rodzice często nie zauważają, jak mocno te komunikaty wpływają na najmłodszych. Dziecko nie rozumie geopolityki, ale rozumie emocje – widzi przerażenie w oczach dorosłych, słyszy poważny ton wiadomości, czuje napięcie w domu. Nie trzeba bomb ani frontu, by żyć w atmosferze wojny. Wystarczy codzienne karmienie lękiem.
Psychiatrzy biją na alarm – rosnąca liczba depresji, prób samobójczych, zaburzeń lękowych i problemów ze snem wśród dzieci i młodzieży to nie przypadek. Młodzi nie są zrobieni z żelaza. Ich mózgi, które dopiero się kształtują, chłoną wszystko jak gąbka. I właśnie dlatego ponoszą dziś konsekwencje dorosłych decyzji.
Politycy grają strachem, bo to najskuteczniejsza waluta
Kto za to odpowiada? Nie pandemia sama w sobie, nie wojna – lecz politycy i media, które od lat odkryły, że najłatwiej rządzić ludźmi przestraszonymi. Strach sprzedaje się lepiej niż jakakolwiek reklama. Przerażony obywatel nie pyta, tylko wykonuje polecenia.
To dlatego codziennie serwuje się ludziom kolejne katastroficzne nagłówki: „Koniec świata blisko!”, „Rosja atakuje!”, „Zaraza wraca!”. I choć wiadomo, że nie każde zagrożenie jest realne, emocje już dawno przestały być narzędziem informowania – stały się narzędziem kontroli.
Pokolenie, które straciło beztroskę
Dzieciństwo powinno być czasem beztroski, zabawy i odkrywania świata. Tymczasem w ciągu zaledwie kilku lat dorastające pokolenie zostało nauczone, że świat to niebezpieczne miejsce, w którym nie da się ufać nikomu i niczemu.
Zamiast radości – strach. Zamiast ciekawości – niepokój. Zamiast marzeń – codzienna dawka lęku o przyszłość.
Gdzie byli dorośli, kiedy dzieci potrzebowały prawdy i spokoju?
Zamiast wspierać młodych, dorośli zajęli się kłótniami politycznymi, oskarżeniami i szukaniem winnych. Nauczyciele musieli wypełniać kolejne absurdy biurokratyczne, rodzice walczyli o przetrwanie finansowe, a dzieci zostały same z potężnym bagażem emocji.
Nie dano im narzędzi, jak sobie z tym poradzić. Nie uczono ich, jak rozpoznawać fake newsy, jak rozumieć świat i jak rozmawiać o emocjach.
Skutki dopiero nadejdą
To, co widzimy dziś, to dopiero początek. Dzieci, które żyją w lęku, staną się dorosłymi, którzy będą bali się podejmować decyzje, ufać innym i cieszyć się życiem. Pokolenie, które miało wszystko – technologię, dostęp do wiedzy, komfort życia – zostało pozbawione tego, co najcenniejsze: poczucia bezpieczeństwa.
Potrzebujemy ciszy, prawdy i odpowiedzialności
Nie da się cofnąć czasu, ale można coś zmienić. Trzeba przestać karmić młodych lękiem, przestać traktować ich jak odbiorców propagandy. Trzeba wrócić do rozmów, spacerów, do wspólnego czasu bez telefonów i newsów o końcu świata.
Bo to nie dzieci zawiodły. Zawiedli dorośli. Zawiedli politycy. Zawiodły media.
