Państwo, które nie potrafi ratować swoich obywateli
Kiedy słyszymy, że w budżecie NFZ brakuje 30 miliardów złotych, wielu wzrusza ramionami – ot, kolejna liczba w medialnym przekazie. Ale te miliardy to nie abstrakcyjne cyferki w Excelu. To realne życie i zdrowie naszych rodziców, dzieci, bliskich i nas samych.
Polska służba zdrowia jest dziś jak pacjent podłączony do respiratora. Każdego dnia tętno słabnie, a władza zamiast ratować – zaciska ręce w kieszeniach.
Kolejki, które zabijają szybciej niż choroba
Czy wiecie, że w Polsce czeka się do specjalisty dłużej niż w większości krajów Unii Europejskiej? Endokrynolog? Czasem rok. Kardiolog? Nawet dwa lata. Neurolog? Bywa, że trzy.
To nie jest system ochrony zdrowia. To jest system selekcji naturalnej – kto wytrzyma dłużej, ten ma szansę doczekać pomocy. Reszta? Staje się statystyką w raportach GUS.
Szpitale na granicy upadku
Na mapie Polski z każdym rokiem ubywa oddziałów szpitalnych. Dyrektorzy placówek biją na alarm: pieniędzy nie starcza nawet na podstawowe procedury, a długi rosną w tempie lawinowym.
Dla pacjenta oznacza to jedno – coraz częściej słyszy: „Nie przyjmujemy”, „Proszę jechać do innego miasta”, „Nie mamy kontraktu na ten zabieg”.
Czy w takim państwie można czuć się bezpiecznie?
Leki stają się luksusem
W aptekach dramat rozgrywa się codziennie. Starsza kobieta odkłada receptę na ladzie i odchodzi z pustymi rękami. Młody mężczyzna wstrzymuje terapię, bo nie stać go na dopłatę. Matka rezygnuje z własnych leków, żeby kupić lekarstwo dziecku.
A politycy powtarzają slogany o „trosce o zdrowie obywateli”. Hipokryzja? To mało powiedziane.
Lekarze i pielęgniarki uciekają
Bez ludzi nie ma medycyny. A w Polsce lekarzy i pielęgniarek jest dramatycznie mało. Ci, którzy jeszcze zostali, są przepracowani, wypaleni, zmęczeni. Wielu z nich już spakowało walizki i wyjechało.
Dlaczego? Bo za granicą nie muszą wybierać między snem a kolejnym dyżurem. Bo tam praca lekarza to prestiż, a nie walka o przetrwanie.
30 miliardów – cena życia obywateli
Brak 30 miliardów złotych w NFZ to nie problem ekonomiczny. To problem egzystencjalny. To pytanie, czy w razie wypadku znajdzie się karetka, lekarz, wolny oddział i lek, który uratuje życie.
Dziś odpowiedź brzmi: nie wiadomo.
Kto odpowiada?
Tu nie wystarczy przerzucanie winy z jednej partii na drugą. Tu potrzebna jest odpowiedzialność. Ale tej nie ma. Politycy traktują zdrowie Polaków jak kartę przetargową w grze wyborczej. Raz obiecują darmowe leki, innym razem skrócenie kolejek. Efekt? Puste hasła, a w szpitalach wciąż brakuje wszystkiego – od bandaży po personel.
Obywatele zostawieni sami sobie
To nie jest teoria spiskowa, to codzienność. Obywatele muszą organizować zbiórki w internecie, by sfinansować operacje dzieci. Rodziny muszą zadłużać się, by opłacić rehabilitację. Polacy uczą się, że państwo ich nie ochroni, bo państwo samo jest chore.
Apel, którego nie można zignorować
Polska służba zdrowia kona. Jeśli teraz nie zostaną podjęte radykalne decyzje, czeka nas katastrofa, której konsekwencje będą tragiczne. Brak 30 miliardów złotych w NFZ to nie dziura w budżecie – to wyrok śmierci dla tysięcy Polaków.
Podsumowanie
-
W NFZ brakuje 30 miliardów złotych.
-
Kolejki do lekarzy są tak długie, że pacjenci umierają, zanim doczekają pomocy.
-
Szpitale bankrutują, leki drożeją, kadra medyczna ucieka.
-
Państwo nie reaguje, a obywatele zostali sami sobie.
❗ Polska znalazła się w punkcie krytycznym. Od decyzji polityków zależy dziś, czy ochrona zdrowia będzie w stanie ratować życie, czy stanie się cmentarzyskiem ludzkich nadziei.